Aktualności
Z Anglii do wiatraków, z Zachodu na tory. Czy kampania "Robimy, nie gadamy" wpędza Polaków w kompleksy?
Włączasz telewizor. Blok reklamowy. Pojawia się dynamiczny spot, biało-czerwone serduszko i hasło: "Robimy, nie gadamy". Przekaz jest jasny – koniec z politycznymi kłótniami, czas na konkretną pracę. Jednak uważny widz dostrzeże w tej narracji drugie dno, które dla wielu Polaków, zwłaszcza tych, którzy budowali ten kraj na miejscu przez ostatnie lata, może być uwierające.
Oto wraca inżynier z Anglii, by stawiać nam wiatraki. Ktoś inny, z "zachodnim know-how", ma brać się za polską kolej. Rodzi się pytanie, które coraz głośniej wybrzmiewa w polskich domach: Czy my, Polacy, naprawdę nie potrafimy niczego zbudować sami?
Mit "Zbawcy z Zachodu"
Koalicja Obywatelska w swojej komunikacji marketingowej mocno gra na nucie powrotu do nowoczesności. Ta nowoczesność w ich przekazie często ma twarz kogoś, kto wraca. Wraca z emigracji, wraca z "wielkiego świata", wraca z Anglii czy Niemiec, gdzie rzekomo nauczył się, jak "robić to dobrze".
Symboliczna postać inżyniera wracającego z Wysp, by odblokować energetykę wiatrową, ma w założeniu pokazywać sukces rządu – Polska staje się na tyle atrakcyjna, że opłaca się wracać. To klasyczny zabieg odwrócenia narracji o "drenażu mózgów". Jednak skutek uboczny tego przekazu jest ryzykowny.
Sugeruje on bowiem podprogowo, że wiedza i kompetencje zdobyte nad Wisłą są niewystarczające. Że aby postawić wiatrak, zmodernizować tory czy wybudować nowoczesną infrastrukturę, potrzebujemy "dotknięcia" zachodniej różdżki.
"Tu nie dało się żyć, więc wyjechałem. Teraz wracam was uratować"
Takie podejście może budzić irytację. Przez ostatnie osiem, dziesięć czy dwadzieścia lat miliony Polaków – inżynierów, robotników, projektantów – zostali w kraju. Budowali autostrady, wieżowce, farmy fotowoltaiczne i systemy IT, które podziwia świat.
Gdy w telewizyjnym spocie bohaterem pozytywnym staje się niemal wyłącznie ten, kto wraca z zewnątrz, ci, którzy zostali, mogą poczuć się jak obywatele drugiej kategorii. Jak tło dla "prawdziwych fachowców".
- Czy polski inżynier po Politechnice Warszawskiej czy Śląskiej jest gorszy od tego z Londynu?
- Czy polskie firmy budowlane nie potrafią kłaść torów bez zagranicznego nadzoru?
Odpowiedź brzmi: oczywiście, że potrafią. Polskie firmy budują infrastrukturę w całej Europie. Jednak marketing polityczny zdaje się ten fakt ignorować na rzecz budowania wizji "europeizacji" Polski poprzez import kadr.
Kolej i wiatraki – symbole czy wyrzuty sumienia?
Wspomniane przez Ciebie przykłady – wiatraki i kolej – to nie są przypadkowe elementy. To sektory strategiczne.
- Wiatraki: Przez lata zablokowane ustawami. Narracja o "powrocie z Anglii" ma sugerować, że wraz z nową władzą wraca racjonalność i technologia. Ale czy naprawdę musimy importować budowniczych, czy wystarczyło po prostu zmienić prawo, by polscy specjaliści mogli ruszyć do pracy?
- Kolej: Tu sprawa jest jeszcze bardziej złożona. Wielkie projekty infrastrukturalne (jak CPK czy modernizacje PKP) stały się polem bitwy politycznej. Pokazywanie, że "teraz wreszcie budujemy", ale z pomocą "ludzi z zewnątrz" (lub w domyśle – zachodnich konsorcjów), ma odcinać się od "megalomanii" poprzedników. Ryzyko polega na tym, że zamiast dumy z własnych osiągnięć, promuje się wizję Polski jako podwykonawcy, a nie inwestora.
Kompleks niższości jako paliwo wyborcze?
Strategia "Robimy, nie gadamy" w tym konkretnym wydaniu dotyka czułej struny polskiego kompleksu niższości. Przez dekady wmawiano nam, że "zachodnie jest lepsze". Teraz, gdy Polska gospodarczo dogania Zachód, a w wielu dziedzinach (np. bankowość, cyfryzacja urzędów) go przegania, powrót do narracji "muszą nam to zrobić ludzie z zewnątrz" wydaje się krokiem wstecz.
Polacy chcą słyszeć: "Mamy świetnych fachowców, daliśmy im wreszcie narzędzia i prawo, które im nie przeszkadza". Zamiast tego słyszą: "Ściągamy ludzi z Zachodu, żeby wreszcie było normalnie".
Podsumowanie: Potrzebujemy dumy, nie tylko "powrotów"
Banery i spoty KO są widoczne i profesjonalnie zrealizowane. Jednak politycy powinni uważać, by w pędzie do pokazywania nowoczesności nie obrazić tych, którzy tę nowoczesność budują na miejscu każdego dnia.
Polska nie jest już krajem, który potrzebuje "kogoś z zewnątrz", by pokazał, jak trzymać kielnię czy zaprojektować turbinę. Polacy potrafią wybudować sobie kolej i wiatraki sami. Jedyne, czego często potrzebują, to stabilne prawo i brak politycznych kłótni nad ich głowami. I może o tym powinien być kolejny spot.
#niopolityce